Pierwszy wyjazd do Niemiec

W sierpniu minie 10 rocznica mojego pierwszego wyjazdu do pracy do Niemiec. Pierwszym moim podopiecznym był Pan Erich i mieszkał w Aachen. Przed tym pierwszym wyjazdem uczyłam się jakieś 3 miesiące języka sama, moja nauka polegała głównie na nauce słówek. Moja mama już wtedy pracowała jako opiekun i przez mamy pośredniczkę udało mi się znaleźć, plusem tej pracy było to, że miałam tak pracować z jeszcze jedną opiekunka. Bardzo trudno było mi się zdecydować na ten wyjazd, ale zostaliśmy postawieni przez tzw. ścianą ostrzału, oboje zostaliśmy bez pracy, Filip miał niespełna 4 lata i do tego teść chorował na raka i dużo pieniędzy pochłaniały wyjazdy na leczenie. Z bólem serca podjęłam decyzję o wyjeździe. Wyjazd był zaplanowany prawie 1,5 miesiąca wcześniej, dwa tygodnie przed moim wyjazdem zmarł teść. Zostawiałam teściową, męża i małe dziecko, ale jak już się zdecydowałam to musiałam pojechać. Ten pierwszy wyjazd zapamiętam chyba do końca życia, w podróż wyruszyłam 6 sierpnia 2010 roku i mój pobyt planowany był na 6 tygodni. Te 10 lat temu to były całkiem inne czasy, ja wtedy mając 32 lata byłam jedną z młodszych opiekunek, internet nie był tak rozpowszechniony, mogłam do domu dzwonić tylko raz w tygodniu i tylko z telefonu stacjonarnego na stacjonarny bo były najtańsze, miałam już wtedy telefon komórkowy, ale wysłanie SMS wtedy kosztowało około 4 – 5 zł, a żeby wykonać połączenie to już liczyła się każda sekunda. Praca polegała na pielęgnacji pacjenta. gotowaniu, karmieniu, robieniu zakupów, spacerach, częściowym sprzątaniu (raz w tygodniu przychodziła sprzątaczka) itp. Mój podopieczny był emerytowanym inżynierem budownictwa, prowadził własną firmę, większość domów w dzielnicy, w której mieszkał wybudowała jego firma. Był wdowcem i miał dwóch synów Horst i Gerd. Horst mieszkał w domu tuż obok a Gerd ulicę dalej. Mieszkałam w dużym piętrowym domu, składał się z parteru, dwóch pięter, Ja zajmowałam II piętro urządzone było jak osobne mieszkanie, była tam zarówno kuchnia jak i łazienka. Moja koleżanka Alicja zajmowała I piętro a Erich parter, miał problemy z chodzeniem dlatego wcześniejsza jadalnia została przerobiona na sypialnię dla niego. Pierwsze 4 tygodnie jakoś zleciały mi dzień za dniem, zanim się przyzwyczaiłam minęło trochę czasu. Ostatnie to już był koszmar tęsknoty za rodziną, chyba dopiero po takim czasie dotarło do mnie, że jak pojadę do domu to już nie zobaczę teścia, coraz trudniej przechodziłam rozmowy z rodziną, Filip nie chciał zemną rozmawiać a i u męża wyczuwałam niechęć do rozmowy. Z tego powodu było mi bardzo ciężko miałam potrafiłam przepłakać cały wieczór, potem już nawet w dzień gdzieś w kącie sobie popłakiwałam. W końcu nadszedł dzień wyjazdu do domu, byłam tak szczęśliwa, że nawet nie straszna mi była cała podróż. Dopiero jak wróciłam dowiedziałam się dlaczego chłopacy nie chcieli ze mną rozmawiać, po prostu tak bardzo tęsknili że chciało im się płakać jak słyszeli mój głos a wiedzieli, że mi też jest ciężko. Ponadto Filip myślał, że nie wrócę, pierwszą noc po powrocie spaliśmy we trójkę, Filip tak mocno był we mnie wtulony, że ciężko było mi się ruszyć. Te pieniądze, które wtedy zarobiłam wystarczyły nam na prawie 10 miesięcy życia.

10 myśli na temat “Pierwszy wyjazd do Niemiec

  1. O matulo, na koniec wpisu aż łezka mi się zakręcila. Ja miałam z mężem rozłakę na 3 miesiące najdłuższa, też pracował w Niemczech. Teraz nie wyobrażam sobie żebyśmy nie byli wszyscy razem.
    Jesteś bardzo silna kobieta.
    Wszystkiego dobrego

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dla Was również wszystkiego dobrego, mam nadzieję że już czujesz się lepiej, a o tym wyjeździe jeszcze coś napiszę bo te 6 tygodni mimo tęsknoty i rozłąki też były momenty zabawne, zaskakujące,

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Paulina Anuluj pisanie odpowiedzi